Mayhem – dialog ze śmiercią
Możliwość zobaczenia na żywo, norweskiej legendy i ojców black metalu w okrągłą rocznicę premiery „De Mysteriis Dom Sathanas” to wyjątkowy znak! 20 lat minęło odkąd ekipa Hellhammera zasiała ziarno zła i niepokoju na świecie. Stanięcie twarzą w twarz z Atillą i Necrobutcherem mogę określić mianem najważniejszego wydarzenia w mojej fotograficznej „karierze”. Misterium, które wytworzyli przeniosło wszystkich zebranych gdzieś daleko w mroczne ostępy i mam gdzieś jak patetycznie to brzmi. To była czysta, nieskrępowana energia wiadomego pochodzenia. Siła przebicia zmierzała ku totalnej zagładzie a wszyscy zebrani dali się wciągnąć w trans. Jakby wtedy eksplodował jakiś granat to wszyscy uznali by to za element tego wydarzenia. Nawet po tak długim czasie, ciężko mi jakoś sensownie odnieść się do koncertu Mayhem. Miało być łatwiej lecz nic się nie zmieniło. Poczułem go na własnej skórze w każdym możliwym tego słowa znaczeniu a „Esoteric Warfare” zabija!
Nie mogę nie wspomnieć o kolaborantach wojennych pod postacią Voidhanger i Merrimack. Ci pierwsi roznieśli publiczność swoją „Polską muzyką zagłady”. Doskonale wpasowali się w klimat i w gęstych oparach potu i zgnilizny, złamali kark. Można było pomachać łbem i oddać się kontemplacji. Mocarnie i na temat. Francuski Merrimack to nieco inna bajka. Zahipnotyzowany widokiem pociętego z każdej strony wokalisty – Vestala – nie mogłem się skupić na muzyce (przynajmniej początkowo). Fotogeniczny, ucieleśniający cierpienie i nihilizm lecz muzycznie płaski i bez polotu (lub nalotu jak kto woli). Owszem, skatował znaczącą większość publiczności lecz czując narastające ciśnienie przed zderzeniem z Prawdziwym Mayhem, wszystko inne zdawało się być jedynie przeszkodą. Więcej takich koncertów w naszym pięknym kraju!
Podziękowania dla PW Events i Macieja za ezoteryczne doświadczenia!